Tekst piosenki: Yes, star crossed in pleasure, the stream flows on by. Yes, as we're sated in leisure, we watch it fly. And time waits for no one, and it won't wait for me. And time waits for no one, and it won't wait for me. Time can tear down a building or destroy a woman's face. Hours are like diamonds, don't let them waste.
blocked zapytał(a) o 10:56 Refren piosenki to no no no no no no. Jaka to piosenka daje ... ♥ ta piosenka nie jest pink. proszę o podanie wokalisty lub wokalistki. ♥♥♥ 0 ocen | na tak 0% 0 0 Odpowiedz Odpowiedzi pajjonk. odpowiedział(a) o 10:57 Rihanna - You don'y love me. Westlife - No no. Izrael - No, No ? 4 0 pajjonk. odpowiedział(a) o 10:57: don't Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
The Lyrics for No No No by Milow have been translated into 4 languages. She was a friend of a friend of mine I noticed her and she passed me by She didn't even look me in the eye. I've tried to think of things to say Bought some wine, but she looked away I didn't even talk to her that night For a while I thought I stood a chance When she smiled

UWAGA! Minęło 1842 dni od ostatniej odpowiedzi w tym temacie. Może być już ciut przeterminowany ;) jaka to piosenka? Strona:1 Dodaj odpowiedź #1 2017-07-15 02:47 Cześć, szukam piosenki w której kobieta śpiewała po francusku, niestety pamiętam tylko tyle że w refren było 'no no no no...' lub 'non non non non' i że to było powtarzane 4 całe Google i nie wiem jak znaleźćPs: nie jest to piosenka Lolithy Pomocy! :) Oceń wiadomość: 0Tak 0Nie Cytuj #3 2017-07-15 12:38 Właśnie nie jest to piosenka Lolithy. No no no no to nie jest cały refren. Po każdym no no no jest kilka słów ale nie wiem jakich i taki refren ma 4 pomocy :( Oceń wiadomość: 0Tak 0Nie Cytuj jaka to piosenka? Francuska piosenka, w refrenie no no no no Strona:1 Dodaj odpowiedź

No! No!" I got a Glock and it go, go, go, go. Smokin' on dro with your bitch like no, no. I'm in the bed with your hoe like bro, bro. I make it rain on all of you hoes. Smoking on loud, smoking
30. Czesław Niemen – Dziwny jest ten świat [muz i sł: C. Niemen; 1967]Czesław Niemen otrzymał nagrodę przewodniczącego Komitetu do Spraw Radia i Telewizji za walory ideowe tekstu tej piosenki. Konieczność docenienia niezwykłego utworu, absolutnego novum, jeśli chodzi o dokonania rodzimych artystów, przybrała jednak dość zawoalowaną formę. Uniwersalne znaczenie liryków zgodnie z wyjaśnieniami autora nie odnosiło się do krytyki „zgniłego kapitalizmu” czy też wojny w Wietnamie. Jednak szokujące, zaangażowane wykonanie „Dziwnego świata” podczas opolskiego festiwalu w 1967 roku usiłowano wpisać w kontekst polityczny. Długowłosy, nietypowo ubrany, krzyczący facet, blisko pół wieku temu musiał wywoływać konsternację. Dziś być może trudno to sobie wyobrazić, ale ówcześni decydenci, dbający o „jakość” kultury stanęli przed nie lada wzywaniem mierząc się z odbiorem dzieła Niemena. Z perspektywy czasu „Dziwny jest ten świat”, wyprzedzający o kilka lat „Imagine” Lennona, pozostał niezwykłym protest songiem, przesłaniem dla człowieka od artysty bardziej aniżeli deklaracją aktywisty politycznego czy zaangażowanego ideowca. Także muzycznie, formuła hymnu zaczynającego się od podniosłego wstępu, nie uległa upływowi czasu. Ośmielę się stwierdzić, że utwór zestarzał się o wiele lepiej niż będący jego inspiracją „It’s A Man’s Man’s Man’s World” Jamesa Browna. Stał się legendarną i sztandarową pozycją w repertuarze kontestatora z zabużańskim akcentem i chyba tylko stołecznym słuchaczom sentymentalny wydźwięk „Snu o Warszawie” wydaje się bliższy od ponadczasowego przekazu tej piosenki. (Witek Wierzchowski) Posłuchaj >> Podobało się? Posłuchaj również: Czesław Niemen – Strange Is This World 29. Dwa Plus Jeden – Balet rąk [muz: J. Kruk; sł: J. Skubikowski; 1985]Nie potrafię zrozumieć, jak ten utwór powstał i jakie były etapy całego procesu twórczego. Jest to maksymalnie chaotyczne, niepokojąco brudne, pozlepiane z mnogości zupełnie przypadkowych składników, hybrydowe monstrum. Jednak na koniec, po psychodelicznych krzykach Elżbiety Dmoch i wzruszających mimo wszystko refrenach Janusza Kruka zostajemy brutalnie wyrzuceni na brzeg. Po najbardziej chorej jeździe, na jaką zabrali nas Dwa Plus Jeden, utwór raptownie się urywa i nie wiadomo, co tu właściwie zaszło i jak się z tego pozbierać. Już na samym starcie, dźwiękiem nieczystym, blaszanym uderza przesterowana, remizowa przygrywka dęta, sugerującą jakiś koszmarny bal z horroru. Szybko dołącza się prosta synthowa perkusja i przestrojony, zarzynany na każdej nucie bas – te instrumenty zostaną już z nami do końca „Baletu rąk”. Samotnie błądząca trąbka i subtelne meandrowanie kilku ledwie zauważalnych akordów gitary wprowadzają we wspomniane zgrzyty nieco melancholii, ale są tylko smutną przepowiednią kompletnego szaleństwa, które kilka sekund później ogarnia tę kompozycję na dobre. Cymbałki umieszczone w zupełnie innej, mniej retrofuturystycznej bajce, oferowałyby wizję wygodnych, piaszczystych skojarzeń z wakacyjną tropicaną. Tutaj tworzą mocno groteskowy, upiornie danse-macabre’owy efekt. Szczególnie kiedy Elżbieta Dmoch zaczyna swoją mroczną, enigmatyczną opowieść słowami gdy kciuk idzie w dół, stopniowo pogrążając się w szamańskim szaleństwie, ledwie słyszalnych pomrukach i dzikich krzykach. Grozy dopełnia fakt, że za cholerę nie wiadomo, o czym Dmoch tak naprawdę śpiewa. To właśnie ta nasza niewiedza w zetknięciu z wiedzą absolutną narratorki każe myśleć, że skoro ona jest tak bardzo przejęta, to my też powinniśmy (Palce na ustach mówią o tym że / Nie, to nie pierwszy raz) – wiadomo, że największy strach budzi to, czego nie rozumiemy. Nigdy wcześniej ani później Elżbieta Dmoch nie zdzierała sobie gardła na tak obłąkańczych frazach. (I to się zdarza co jakiś czas...!). Trudno też określić, co tak naprawdę pełni tu rolę zwrotki, refrenu i mostka. Sam tekst jest doskonałym uzupełnieniem muzycznych wariacji enigmatycznych. Może się wydawać, że po kilku wersach powstaje w naszej świadomości jakiś tam mglisty obraz świata przedstawionego, ale po paru taktach licho bierze cały sens i rozwiewa te trawiaste przywidzenia (Zapałka w palcach od podmuchu drży). Silnie impresyjna liryka rzuca nas w coraz to inne realia, właśnie kiedy zaczynamy orientować się w onirycznym chaosie. Można dojść do wniosku, że schizofreniczne wojaże są strzępami czyichś osobistych, poszarpanych wspomnień, do których zrozumienia nie mamy po prostu klucza, a których w sensowną całość nie jest już w stanie posklejać nawet ten sam wyniszczony, osłabiony umysł, który je zrodził. I co dopiero kiedy nie ma już nic!? Dlatego też bardzo łatwo jest kupić autentyczność tego lo-fi-owego brudu, z noirowych, papadance’owskich plaż zalanych ropą naftową i tysiącami śniętych ryb rzuconych na brzeg. Tropikalne elementy wcale nie są kojące, kreują raczej wizje narkotycznych podróży po nieznanym lądzie, przy ogniskach dzikich ludzi i ich pierwotnych obrzędach. Widmowy wokal Kruka jest tu głosem rozsądku i pozostałością ładu, ostatnim punktem styku z rzeczywistością, przebijającą się jeszcze wątłymi promieniami światła (Blask stu tysięcy słońc) w pogrążonym w ciemnościach umyśle. Jednak towarzyszące mu klawisze rodem ze „Small Town Boy” są na tyle złowieszcze, że wynik walki staje się łatwy do przewidzenia. Rozsądek przegrywa z chaosem, a utwór raptownie się kończy. Pamiętam, że kiedyś uparcie szukaliśmy z Pawłem Sajewiczem tego utworu w lepszej jakości, sądząc, że to po prostu skandaliczny brak troski o dorobek kultury narodowej jest winien za nieczyste, powykrzywiane dźwięki. Byliśmy w błędzie, bo „Balet rąk” nie zasługuje na lepszą jakość. Właśnie tak ma brzmieć. (Mateusz Błaszczyk) Posłuchaj >> Podobało się? Posłuchaj również: Papa Dance – W 40 dni dookoła świata Kombi – Nie ma zysku 28. Grzegorz z Ciechowa – Piejo kury, piejo [prod: G. Ciechowski; muz i sł: ludowe; 1996]Dużo zła wyrządził Ciechowski tym utworem Polsce, dużo też uczynił dobra. Osoby związane z etnografią i polską muzyką ludową zarzucały mu kradzież, bezczelną popularyzację i desakrację wartości, które były święte dla pierwotnych twórców tych piosenek, na podstawie których lider Republiki osadzał je w nowej rzeczywistości. Według wielu z nich ta niszowa muzyka powinna najwyraźniej pozostać na zawsze powoli rozsypującym się skansenem, znikającym w końcu ze świadomości Polaków. Nie zgadzał się z tym Ciechowski, mimo późniejszych wątpliwości, ogarniających go ze względu na reakcje niektórych muzyków ludowych na jego mariaż (czy raczej mezalians) ponowoczesności i kultury bardzo niskiej z przysłowiowym kołem gospodyń wiejskich. Trafnie jednak porównywał etnografów do smoków pilnujących swoich skarbów przed wszystkimi – jeśli ludowość jest dla nich faktycznie tak ważna, to dlaczego nie pokażą jej światu? Komercyjny sukces albumu „ojDADAna” ujawnił ogromne łaknienie Polaków na kulturę wiejską, muzykę folkową czy po prostu biesiadne elementy w popularnej muzyce. Ta nisza na rynku błyskawicznie zaczęła się zapełniać. Dwa lata po ukazaniu się najbardziej odważnego i karkołomnego wydawnictwa Ciechowskiego pojawił się folkowy festiwal „Nowa Tradycja”, na którym drugą nagrodę zgarnęła Kapela Ze Wsi Warszawa, a ich debiutanckie i jakże ważne „Hop sa sa” wyszło parę miesięcy później. W tym samym roku powstały też Brathanki i Golec uOrkiestra, a wkrótce potem „Kayah & Bregović”. Dziś zresztą widać wyraźnie piętno, jakie odcisnął na polskiej świadomości muzycznej Ciechowski, choćby w związku z piosenką na Euro 2012, wokół której koncentrują się podobne emocje, co szesnaście lat temu przy technokurnikowym hicie wiejskiego i miejskiego dansfloru, „Piejo kury, piejo”. Najbliżej jednak do numerów z „ojDADAna” jest warszawskiej Kapeli – ze względu na jakość kompozycji, nowoczesne brzmienie i niesamowite bogactwo zastosowanych środków artystycznych. Aczkolwiek nie cechuje ich tak silne poczucie humoru i dystans do własnej twórczości, które słychać w tłustym techno i pokracznym wykonawstwie anonimowego Murzyna rapującego w eurodance’owym stylu i niesprecyzowanym bliżej dialekcie czy języku. A przecież w „Piejo kury, piejo” pojawiają się też riffy w stylu Roberta Frippa, kubańskie dźwięki pianina czy fleciki (halo, Kayah!). Ten niemal progresywny, prawie całkiem pozbawiony tekstu utwór osiągnął w końcu sukces komercyjny i zyskał nieśmiertelność, co jednoznacznie świadczy o geniuszu Ciechowskiego. Przy okazji okazało się, że na ludowości można nieźle zarobić. (Mateusz Błaszczyk) Posłuchaj >> 27. Obywatel – Nie pytaj o Polskę [muz i sł: G. Ciechowski; 1988]Jeśli jest jakaś rodzima XX-wieczna narracja kulturowa, z którą po czasie w ogóle da się wejść w dialog, to – niezależnie od tego czy mówimy o filmowcach, pisarzach czy muzykach – na ogół snuli ją ludzie, trzymający się z dala od kwestii państwa, narodu, polskości etc. W tym kontekście Grzegorz Ciechowski pozostaje wyjątkiem. Niekoniecznie dlatego, że na wysokości omawianego numeru wpisał się obiema rękami w wątek narodowy i to wpisał udanie. Przecież cały pomysł na Republikę opierał się na opowieściach o losie – tu cytat z Wikipedii – jednostki w odhumanizowanym społeczeństwie, a więc co tu dużo mówić – w PRL-u. Tylko że Ciechowski, podobnie jak jego zachodni odpowiednik, David Byrne, był portrecistą, a nie wulgarnym pejzażystą-dyletantem w rodzaju swoich następców z Krzysztofem Grabowskim na czele. I w efekcie zarówno muzycznie, jak i tekstowo bliżej było Republice do Talking Heads niż jakichkolwiek zaangażowanych społecznie-narodowo rodzimych kapel w rodzaju Strachów na lachy. Faktycznie jednak „Nie pytaj o Polskę” jest w dorobku Ciechowskiego bez precedensu, bo tak bezpośrednio – jak sama nazwa wskazuje – się jeszcze do tematu nie zabierał. I owszem, ten tekst jest hasłowy, ale nie jest to hasłowość sztandarowa. Poza tym GC całą tę dosadność zneutralizował odrealnioną, zmechanizowaną poetyką kompozycji, którą osiągnął zarówno poprzez umiejętny dobór środków wyrazu (studio jako instrument), jak i współpracowników (jazzmani Tomasz Stańko i Wojciech Karolak, post-punkowiec John Porter czy Rafał Paczkowski, niedawny producent robotycznej Anny Jurksztowicz). Tak więc w tym wypadku wszystko to, czego Ciechowski nie mówił w tekstach, dopowiadała muzyka. I choć adresatem jego gorzkiego listu miłosnego była tytułowa zbiorowość, nadawcą wciąż pozostawała udręczona jednostka. (Łukasz Błaszczyk) Posłuchaj >> Podobało się? Posłuchaj również: Kult – Polska Maanam – Krakowski spleen 26. Kombi – Leniwe sny [muz: S. Łosowski; sł: A. Sawicka-Furgo; 1980]Wiadomo, że Kombi = Sławomir Łosowski. Rzut oka na fragmenty starych koncertów grupy z jednym „i” każe mi myśleć o jego liderze jako jakimś Wielkim Elektroniku (w sumie to jest z nim z wykształcenia), który zza morza konsolet, ze swojego klawiszowego centrum dowodzenia dyryguje całym przedstawieniem. Ciągle trzyma kapelę w ryzach, a rękę na pulsie. W końcu zawsze otoczony był najnowocześniejszym sprzętem, a i wiedział co się gra na świecie. Sprawność operacyjna szła u niego w parze z niezwykłą muzyczną wyobraźnią i swoistą lekkością pisania chwytliwych, acz wcale nie tak prostych motywów. Wielką cnotą Kombi były nieoczywiste niuanse, rozwiązania ryzykowne na papierze, a jednak – kuriozalnie efektywne. Tu na przykład Łosowski umieszcza kompozycję z obszaru – jakby nie było – mrągowskiego country w wyrafinowanym syntetycznym sztafażu. Grając na miliardzie keyboardów tworzy gęsty rozmarzony pejzaż i, jakby jeszcze było mu zbyt leniwie, dorzuca vocoder dublujący w refrenie słowa Skawy. Ekspresja wokalna tegoż to osobna historia. Niemal pozbawiony barwy, rachityczny, ale dziwnie świadomy i pewny siebie wokal tylko potęguje osobliwą wytworność utworu. Skawiński bez żenady bierze górki, co w połączeniu z jego misiowatą aparycją mogło w tamtych czasach co najmniej konsternować. Takie właśnie było to nasze Kombi. Niepokojąca galeria postaci z jednej strony, ale i grupa muzycznych zawodowców nie do zabicia z drugiej. Królowie życia. (Jędrzej Szymanowski) Posłuchaj >> Podobało się? Posłuchaj również: Bank – Ciągle ktoś mówi coś Wrak – Wspomnienie „No to co” słowa: Maria Szypowskamelodia: Jerzy HamerskiRzecz to pewna, rzecz to znana,że się trzeba śmiać od rana.Choćby nawet z trudem szło,No to co, no to
Kim Namjoon znany również pod pseudonimem scenicznym, RM - lider światowego koreańskiego boybandu BTS, niedawno wydał swoją 'playlistę' zatytułowaną "mono." "mono." jest drugim solowym projektem RM'a. Jego pierwszy solowy projekt wydany w 2015 roku był mixtapem o takim samy tytule jak jego pseudonim. Tym razem "mono." jest nie mixtapem lecz playlistą. Na okładce w prawym górnym roku widnieje przekreślone słowo 'mixtape', a w prawym dolnym rogu znajduje się napis 'RM Playlist', z podkreślonym słowem mono. Nazwanie swojego dzieła playlistą jest bardzo mądrą decyzją ze strony RM'a. Kiedy ktoś tworzy playlistę zazwyczaj trzyma się podobnego schematu pod względem melodyjnym utworów, jako, że łączy je ten sam klimat. Playlista jest uosobieniem motywów widocznych w piosenkach. "mono." RM'a jest playlistą pełną znaczenia, duszy, miłości i autorefleksji ze wzruszającą, kojącą i spokojną nutą w każdym utworze. Playlista rozpoczyna się utworem "tokyo". Opisuję "tokyo" jako upiornie piękny i równocześnie pokrzepiający utwór. Wybór "tokyo" na piosenkę, która otwiera playlistę, niesamowicie dobrze pasuje, gdyż ma ona melancholijny klimat. W połączeniu z głębokim, kojącym i spokojnym wokalem Namjoona sprawia, że czujesz się jakby oprowadzał cię po surowej formie tejże playlisty. Utwór brzmi jak myśli, które nachodzą cię bardzo wczesnym rankiem, gdy nie możesz zasnąć. W tej piosence Namjoon zagłębia się w szereg złożonych emocji. Na początku tekst kwestionuje to, jak zagubieni w samych sobie czasami się czujemy, co doprowadza do dezorientacji. "Czy tęsknię za samym sobą? Czy tęsknię za Twoją twarzą?", "Nie wiem". Wspomina, iż czuje, że "czas już iść", co może sugerować zmianę w jego życiu, której jest świadomy i czuje, że coś musi się zmienić. Nazywa swoje niegdysiejsze ja Pinokiem. "Widzę Pinokio noszącego ponczo. Jakiś czas temu byłem nim ja." Użycie słowa 'Pinokio' sugeruje, iż RM odnosi się do swojego dawnego, kłamliwego ja, ale także do faktu, że próbował ukryć rzeczywistość tego kim był, jako, że "nosi poncho" i nie chce, aby ludzie widzieli jego prawdziwe ja ukryte pod ponchem i stekiem kłamstw. Tekst “Życie to słowo, którego czasem nie umiesz wypowiedzieć. A popiół jest czymś, czym wszyscy kiedyś się staniemy." jest motywem o którym RM już wcześniej wspominał. W wywiadzie powiedział, "Kiedy spalimy coś, pozostaje proch. Czasem zapomnimy, ale zawsze pozostaje proch, czarny jak smoła proch." Idąc dalej, pojawia się niepewność odnośnie kilku rzeczy, odnośnie "jutra" oraz pragnienie, aby pewne rzeczy "zatrzymały się i usiadły obok ciebie". Jednak pomimo niepewności istnieje ktoś lub coś, co pomaga mu czuć się mniej przytłoczonym pytaniami na temat niepewności. Widać to w wersie "Po prostu chciałbym zostać przy tobie." Pod koniec utworu dostajemy przypomnienie o pełnym grozy klimacie jaki ma ta piosenka, kiedy RM kończy ją gwizdaniem. Utwór drugi: seoul Ujęcie z teledysku 'seoul' Produkcja utworu potęguje uczucia jakie są przedstawione w "seoul". Honne - angielskie duo muzyki elektronicznej współpracowało z RM'em przy tym utworze. Optymistyczna lecz spokojna produkcja utworu w połączeniu z tekstem, wynosi na światło dzienne narrację 'miłość/nienawiść'. Wygląda na to, że chociaż RM opowiada wyłącznie o swoim własnym doświadczeniu z Seulem to piosenka może odnosić się do miast ogólnie. W tekście bawi się konceptem miłości i nienawiści i tym, jak te dwa uczucia się wiążą, jak również pokazuje nam ciemne i jasne strony Seulu. “Harmonia tego miasta jest mi tak znajoma. Moje młodzieńcze dni wydają się tak odległe, nawet jeśli wszystko pełne jest budynków i samochodów, to jest teraz mój dom." Na początku RM wyjaśnia jak Seoul zmienił go jako człowieka i że jego dzieciństwo już minęło. Mieszka w Seulu tak długo, że uważa go teraz za swój dom, szczególnie, że przywykł do harmonii miasta. RM przedstawia dalej Seul w nieco negatywnym świetle, co widać w tekście “Dlaczego brzmisz podobnie jak dusza? Jaka jest twoja dusza?”. Wersy kontynuują pytający ton przedstawiony w tokyo. “Jeśli miłość i nienawiść to to samo słowo, kocham się Seulu. Jeśli miłość i nienawiść to to samo słowo, nienawidze cię Seulu”. Słuchając tej piosenki po raz pierwszy po publikacji, nic nie poradzisz na to, że na myśl przychodzą ci wszystkie miejsca, z których przyjechali chłopcy z BTS przed przeprowadzką do Seulu. Żaden z nich nie pochodzi z Seulu. Namjoon jest z Ilsan i chociaż miasto znajduje się zaledwie godzinę drogi od Seulu, to Seul jest sercem Korei Południowej i posiada odmienny styl życia w porównaniu do innej wioski, miasteczka czy miasta w Korei. Seul jest miastem możliwości, szczególnie dla muzyków. Lecz pomimo bycia miastem rodzącym możliwości dla muzyków, życie w nim zawsze ma swoje minusy. Utwór trzeci: moonchild Ujecie z teledysku "moonchild" Kiedy opublikowano listę utworów na koncie BTS na Twitterze, od razu wiedziałam, że "moonchild" będzie dla mnie 'tą' piosenką i nie myliłam się. “moonchild”jest utworem mówiącym o tym, że ból jest częścią życia i nie da się go uniknąć. Jako istoty ludzkie musimy nauczyć się przeżywać ból i "tańczyć w bólu". RM zdaje się mówić z perspektywy dziecka księżyca, ale też do dzieci księżyca. Można powiedzieć, że tekst utworu, choć wyrażony w trzeciej osobie, jest zwrotem RM skierowanym bezpośrednio do samego siebie jak i do innych, których zawarł w podmiocie. Nie tylko dzieci księżyca, ale też sam księżyc jest źródłem pocieszenia. Uczucie zachęty i pocieszenia widoczne jest w refrenie “Dziecko księżyca, lśnisz. Gdy wschodzi księżyc - nadchodzi twój czas. No już, dzieci księżyca, nie płaczcie. Gdy wschodzi księżyc, nadchodzi wasz czas." Po pierwszym refrenie mowa jest o niemożliwości ucieczki, pomimo jej pragnienia; pomimo chęci by umrzeć, pracują jeszcze ciężej niż wcześniej, a myślenie o niemyśleniu samo w sobie jest myślą. Jest to piosenka dla każdego, kto czuje się podobnie, ale utwór pokazuje również rozwój Namjoona jako jednostki. W jednym ze swoich pre-debiutowych kawałków zatytułowanym "Suicide", rapował "Prawdę mówiąc spadam z drabiny, a ta piosenka może być moim ostatnim listem", teraz jednak rapuje "Mówisz, że chcesz umrzeć, ale żyjesz jeszcze mocniej." Tekst piosenki jest nie tylko wnikliwy, ale też poetycki. Słuchając jej, czuję nie tylko nadzieję, ale również pocieszenie. Utwór czwarty: badbye (with eAeon 이이언) RM współpracował przy tym utworze z długoletnim przyjacielem 이이언 eAeonem. Jako fanka eAeona, kiedy słuchałam tej piosenki, od razu mogłam powiedzieć, że zawiera jego styl muzyczny. Piosenka jest bardzo minimalistyczna w kwestii tekstu, jest tez najkrótsza na playliście, ale mimo tego ma w sobie siłę. Słowo ‘badbye’ jest połączeniem słów 'bad' i 'goodbye', co sugeruje, że coś mogło zakończyć się w najmniej idealny sposób. Produkcja tego utworu sprawia wrażenie jakby to 'badbye' było czymś raniącym, na co wskazują słowa "Zniszcz mnie, zniszcz mnie delikatnie" w tonacji durowej. Piosenka ma bardzo ciężki klimat, jak również daje poczucie braku zapewnienia o zakończeniu, z powodu przeciągnięcia piosenki na końcu. Utwór piąty: 어긋 uhgood Piosenka nosi tytuł “어긋 ” lub "Uhgood", ponieważ jest grą słów. Uhgood ma brzmieć jak koreańskie słowo 어긋, co z grubsza znaczy "nie na miejscu". Używając słów “Wszystko czego potrzebuję to ja. Wiem, wiem, wiem, wiem, wiem. Wszystko czego potrzebujesz to ty. Wiesz, wiesz, wiesz, wiesz." utwór rozważa nad uświadomieniem sobie, że tak długo jak wspieramy i kochamy samych siebie, pod koniec dnia, wszystko będzie w porządku. Zawiera w sobie motyw 'love yourself ('pokochaj siebie') - motyw, który BTS bez przerwy popierają. Utwór przekazuje wiadomość, że to ty jesteś najważniejszą dla siebie osobą i nie potrzebujesz nikogo innego, by być szczęśliwym. Mimo, że dostajemy taki pozytywny przekaz, nadal raniący jest widok, jak wymaganiom nie udaje się wpasować w naszą własną rzeczywistość. RM rapuje o tym, że czuje się zawiedziony sobą i ma potrzebę bycia lepszym. W tekście pyta siebie “Na nic więcej cię nie stać?". “Niedopasowanie sprawia ból. Póki nie doświadczysz, nie dowiesz się jak to jest. Mój ideał i rzeczywistość dzieli tak wiele. Ale przekraczając ten most, chcę dosięgnąć ciebie. Prawdziwego ciebie, prawdziwego mnie." Wydaje się, jakby RM próbował przedstawić swoje wspaniałe życie idola, które aktualnie przejęło jego codzienne życie. Zasadniczo jest ono dalekie od rzeczywistości i jak rzeczy mają się tak naprawdę. W swojej refleksji pragnie dotrzeć do osoby, którą naprawdę jest; "prawdziwego mnie" - tak mówi. Wracając do tytułu piosenki, decyzję o wymowie 어긋 jako uhgood można rozumieć tak, jakby RM próbował powiedzieć, że brak zapewnienia jest tak naprawdę siłą. RM wyraża w tym utworze swoje najgłębsze myśl skupione wokół stonowanego podkładu muzycznego. A to, w rezultacie stwarza smutny, ale również relaksujący ton piosenki. RM dla NAVER x Dispatch Utwór szósty: 지나가 everythinggoes (z NELL) Gdy tylko rozpoczyna się utwór, do razu czujesz ciepło i pociechę. Muzykalność RM'a i JW z koreańskiego zespołu indie-rockowego NELL to coś, co bardzo podziwiam. Słyszymy fluktuację rapu RM'a. Rozpoczyna się delikatnie i kojąco, po czym przybiera na sile, wracając do delikatnego i kojącego rapu. Po przeczytaniu tytułu piosenki, od razu pomyślałam o powiedzeniu "Wszystko przeminie," co ewidentne jest w tekście "Tak jak po nocy nadchodzi poranek. Tak jak lato zaczyna się po wiośnie. Jak po więdnących kwiatach dojrzewają owoce. Tak wszystko musi przejść swoje cierpienia. Obejmuję świat.” W utworze RM mówi o tym, że odczuwamy ból żyjąc na tym świecie, ale mimo to musimy nauczyć się objąć ten sam świat w którym przyszło nam żyć. Utwór w całości opowiada o akceptacji rzeczy jakie posiadamy na tym świecie i przyjęciu każdej z nich. RM wspomina też o celu - by stać się lepszym człowiekiem i wykorzystać większość czasu tu na ziemi, ponieważ ostatecznie wszystko przeminie. Wyraźnie słychać to w wersach “Każdego dnia modlę się, abym stał się trochę lepszym dorosłym. I każdego dnia zostaję, bo ludzie i cały ból kiedyś znikną”. Utwór kończy się słowami "Pada deszcz. Pada. Wszystko przemija” i odgłosem deszczu w tle, który idealnie przepływa do kolejnej, a zarazem ostatniej piosenki z playlisty - “forever rain.” Utwór siódmy: forever rain Ujęcie z teledysku "forever rain" “forever rain” wyznacza konie playlisty. Jest to utwór w którym RM wylewa szereg emocji w prosty, lecz przemożny i uderzający sposób. Trochę trudne jest dla mnie nadanie znaczenia tekstowi, który rapuje RM. Utwór jest dość prosty, ale pod warstwami prostoty leży więcej warstw, które razem spajają przekaz tej piosenki. Utwór jest bardzo poetycki, do tego stopnia, że brak analizy przedstawi go w taki sposób na jaki ten utwór zasługuje - taka jest moja opinia. Od momentu wydania, "mono." zaczęło bić rekordy na listach. Obecnie remisuje z albumem Love Yourself: Tear będąc koreańskim wydawnictwem z największą ilością #1 na iTunes - do tej pory liczba ta wynosi 87, co czyni go topowym solistą koreańskim z największą liczbą pierwszym miejsc. Znajdzie się więcej osiągnięć, które zdobyła dziś playlista RM'a, i warto zaznaczyć, że album ten został wydany przez BigHit Entertainment za darmo, jak również, że playlista jest dziełem, nad którym RM pracował sam w kwestii tekstów, aranżacji rapu i wokalu oraz nagrań. "mono." jest playlistą, z którą miliony ludzi na całym świecie może się utożsamić. Może być uznawana za mechanizm pocieszenia dla tych, którzy czują się podobnie jak RM w tych utworach. Przyklaskuję RM'owi za decyzję o nazwaniu solowego projektu playlistą. Nie tylko z racji nawiązania do playlisty, ale album opowiada historie w każdej z piosenek. Zaczyna się niepewnością i kwestionowaniem rzeczy w życiu, a rozciąga się na uczucie bólu, którego doświadczymy w życiu. Kończy się nieco pogodniejszą wiadomością, że choć człowiek przechodzi w życiu przez udręki i cierpienia, to wszystko kiedyś minie. Źródło: trans: Gabi @ CRUSHONYOUCytowane fragmenty tekstów piosenek @ CRUSHONYOU
Słowo „refren” w słownikach zewnętrznych. Pod spodem znajdziesz odnośniki do zewnętrznych słowników, w których znaleziono materiały związane ze słowem refren: » Opisy do krzyżówki dla hasła refren. » Definicja refren. » Rymy do refren. » Odmiana przez przypadki rzeczownika refren. Tagi dla synonimów słowa refren

Dzisiaj zagramy na instrumentach!Oooooo…, ale fajnie! Ja chcę trójkąt, a ja tamburyn! Znacie te reakcje? Przypominacie sobie tę radość? To wówczas, gdy ukochana Pani lub ukochany Pan wyjmuje z przepastnej szafy dziecięce instrumenty muzyczne. Najpierw o reakcji i stresie nauczyciela, który jest na początku swojej kariery i podejmuje się użyć tego jakże potrzebnego, przyjemnego, ciekawego narzędzia. Strach, że nie zapanuje nad emocjami, kłótnią i hałasem. Strach, że któreś dziecko będzie niezadowolone, czy też nieusatysfakcjonowane z przydzielonego instrumentu. Niechęć do komunikowania się z grupą poprzez i tak nieskuteczny krzyk. Brak informacji jak użyć instrumentów, by było: metodycznie, estetycznie, poprawnie muzycznie, w miarę cicho. Poczuliście to? Jeśli tak, to teraz mam dobrą wiadomość. To jest łatwe! To jest bezpieczne! To jest naprawdę przyjemne! Uzyskacie radość dzieci, skupienie uwagi, rozwój sfery myślenia abstrakcyjnego. Rozwiniecie w dzieciach poczucie rytmu, współpracy w grupie, koordynację manualną i to z pewnością nie koniec nad tym zapanować?By wam troszkę ułatwić zadanie, to kilka praktycznych jest wtedy, gdy każde dziecko ma instrument, ale nie wszyscy grają jest mieć 3 lub 4 grupy instrumentów i dobierać je dźwiękowo, np. drewniane kołatki, metalowe tamburyna, szeleszczące grzechotki i czysty, długi, metaliczny dźwięk trójkąta. Ważne by zwracać uwagę na rozmaitość i przeplatać dźwięki ciche z głośnymi, metalowe z drewnianymi, długo-brzmiące z czy dzieci mają grać: rytm piosenki (jeden dźwięk przypada na jedną sylabę w słowach piosenki),puls (podobnie jak puls serca – miarowo, równo przez cały fragment utworu),akcent (tylko na pierwszy, mocny dźwięk frazy muzycznej),uzupełnienie rytmiczne – dla bardziej zaawansowanych (tam gdzie nie ma dźwięku w muzyce, a jest długa wartość rytmiczna lub pauza),ilustracyjnie (potrząsanie, granie bez rytmu tak, by instrument ilustrował nastrój utworu, zwierzątko, emocję, pogodę…).Opracować swoją skuteczna formę rozdawania instrumentów, tak by był to rytuał, a nawet forma nagrody, np. Rozłożyć na podłodze grupami instrumenty, np. przy szafie 5-6 kołatek, przy oknie 6-7 grzechotek, przy biurku 5-6 tamburynów i przy tablicy 5-6 bębenków. Dzieci mają zadanie spokojnie podejść do ulubionego instrumentu, usiąść, wziąć go do ręki i delikatnie sprawdzić jaki ma dźwięk. Owszem mamy wtedy tzw. strojenie orkiestry, ale jest to potrzebne, by dać dziecku możliwość zapoznania się, oswojenia, potrzymanie, ułożenia instrumentu. Dobrze by było, żeby po zakończeniu grania była zamiana. Czyli instrumenty pozostają na podłodze, na swoim miejscu, a dzieci przechodzą całą grupą do kolejnego miejsca. Mówimy wówczas: kto grał na kołatce, teraz przechodzi do grzechotki. Kto grał na grzechotce przechodzi do tamburyna…Można położyć instrumenty na środku i decydować kto pierwszy podchodzi i wybiera dla siebie odpowiedni instrument. Nie polecam takiego rozwiązania, że wszyscy biegną jednocześnie. Lepiej zastosować np.: podchodzą dzieci ubrane na czerwono, na zielono, na niebiesko… lub jakikolwiek inny rozdawać instrumenty po kolei każdemu dziecku, ale zajmuje to sporo czasu, tym bardziej, że dzieci maja już swoje zdanie i niechętnie biorą to co akurat nam wydaje się ważne jest ustawienie z powodu danej instrumentacji, np. na środku potrzebujemy najwyższą osobę z klasy, która zamaszystym ruchem zagra na bębnie. Po obu bokach po 3 wysokie osoby o silnych rękach, które będę potrząsały tamburynami w górę. Z przodu 4 ruchliwe dziewczynki, ponieważ grając na grzechotkach mają przebiegać na drugą stronę. Jeszcze potrzebne są 2 osoby o dobrym poczuciu rytmu, bo trzeba dokładnie na akcent zagrać na trójkącie. No i spokojne dzieci, które wysiedzą w siadzie skrzyżnym lub na kolanach i zagrają w odpowiednim czasie na kołatkach. Wówczas świadomie wybieramy osoby, przydzielamy im instrumenty mówiąc dlaczego właśnie one, czyli podkreślając ich cechy jako zalety i ustawiamy w danym tak najważniejszy będzie Wasz sposób. Podzielcie się z grupą w muzyka i ruchWażną sprawą jest integracja słowa, muzyki i ruchu. To odkrył już Carl Orff i jego system muzykowania polecam tym, którzy będą chcieli więcej się dowiedzieć na ten temat. Osobiście lubię instrumentalizować piosenki. Mamy wtedy już synchronizację mowy, muzyki i ruchu. Czasem są to mikro ruchy, wykonanie ruchów by zagrać na instrumencie, a czasem wprowadzam makro ruchy, np. przebiegnięcie z jednoczesnym graniem na grzechotce, obrót wokół własnej osi podczas gry na tamburynie, balansowanie, przesuwanie ciężaru ciała z jednej nogi na drugą podczas gry na trójkącie…W naszym systemie edukacji jest wiele ograniczeń, by było wam łatwiej opisałam kilka z nich, ale sugeruję otworzyć się na inne systemy. System Orffowski, cechuje odejście od przestrzegania sztywnych schematów, a pozwolenie na swobodną i nieskrępowaną improwizację ruchową. Wiem, wiem, a co z hałasem, bałaganem… a jak wejdzie dyrektor? Jak się wytłumaczę z tego chaosu? No, tu już trzeba mieć wiedzę i umieć uzasadnić. Właśnie system Orffa daje wam taką się, że na strach najlepszym lekarstwem jest odwaga, ale to nie prawda. Odwaga i strach to tylko dwie strony tego samego medalu. Na strach najlepszym lekarstwem jest wiedza. By pokonać strach trzeba wejść w daną sytuację i doświadczyć, poznać, nauczyć się, opanować… Tak samo jest z używaniem instrumentów. Po prostu grajcie…Na jesienne dni polecam „Jesienną piosenkęUstawienie: 3 szeregi: W pierwszym szeregu siedzą dzieci z dzwonkami lub talerzykami. Za nimi w drugim szeregi klęczą dzieci z grzechotkami. W trzecim szeregu stoją dzieci z tamburynami i trójkątami. Ciekawy efekt uzyskujemy, gdy trójkąty są umiejscowione skrajnie z lewej i skrajnie z prawej strony, w środku natomiast znajdują się tamburyna. Dzieci z trójkątami mają wówczas przestrzeń, by grać na zmianę (efekt stereo).*Każda podkreślona sylaba w zwrotce oznacza jeden dźwięk trójkąta, natomiast w refrenie – to jeden dźwięk glissando grany na dzwonkach. *Glissando na dzwonkach – sposób wydobywania dźwięku: ślizg pałeczki po wszystkich piosenka słowa Katarzyna Cetnar, muzyka Grzegorz KusioPrzyszła do nas jakaś smutna I nie wiemy czemu? Dała wszystkim koszyk gruszek Owoców do jesień, nie smuć że się, Baw się razem z nami. Jesień, jesień, chodź tu do nas, My ciebie to jesień jakaś smutna, Sypie kolorami. Temu brązu, temu żółci, Świat zmienia złote i kasztany Nam przyniosła w darze, Jest szumiąca, kolorowa, Złoto nam dla każdej zwrotki:2 uderzenia potrząśnięcie tamburynem. 2 uderzenia trójkąta. Potrząśnięcie razy glissando na dzwonkach (lub 2 uderzenia w talerzyk). Długie potrząśnięcie grzechotką. 2 razy glissando na dzwonkach (lub 2 uderzenia w talerzyk). Długie potrząśnięcie zajęć muzycznych Agnieszka Loska

Oh no! My head’s spinning Don’t know what we’re thinking Too late, what’s the use? Baby, you’re my perfect excuse Oh oh oh oh oh oh oh oh oh oh Oh oh oh oh oh oh oh oh oh oh Oh oh oh oh oh oh oh oh oh oh Oh oh oh oh oh oh oh oh Oh no! My mind just goes slow mo (Slow mo) Every time you pull No, I won’t push back Everything changes
Home Muzyka i FilmJaka to Piosenka? zapytał(a) o 08:30 Jak się nazywa piosenka, w której refren to "na na na no" Szukam piosenki w której refren to "Na na na no" i to taka dziwczyna śpiewa. Nie umiem określić dokładnie, bo nie widziałam teledysku ani nic, więc może być wam trudno ją odszukać. Ale w refrenie jest 3 razy "na" i 1 raz "no" Pomóżcie ! :) Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 08:35 lolita jolie - non non non właśnie o to mi chodziło, dziex :D Uważasz, że ktoś się myli? lub
uZswb.
  • wyaxvww616.pages.dev/284
  • wyaxvww616.pages.dev/73
  • wyaxvww616.pages.dev/132
  • wyaxvww616.pages.dev/22
  • wyaxvww616.pages.dev/68
  • wyaxvww616.pages.dev/162
  • wyaxvww616.pages.dev/108
  • wyaxvww616.pages.dev/106
  • wyaxvww616.pages.dev/93
  • piosenka w refrenie no no no no 2017